- Dalej Malcolm, wyłaź! - nakazał donośny, męski głos.
Nie znoszę, gdy zwracają się do mnie po nazwisku. Bez zbędnego pośpiechu, podniosłem się z podłogi idąc w kierunku grubych, opancerzonych drzwi z niewielkim otworem, przez który do środka dostawały się nieliczne promienie słońca. Oczywiście nie zapominając o książce, dzięki której czas w tym bezdusznym miejscu płynął jakby szybciej i spokojniej.
- Dwa tygodnie izolatki. - kręcił głową przecząco kierownik dyżurny. - Mam nadzieję, że to będzie dla Ciebie jakaś nauczka.
Mrużąc oczy wyszedłem na wąski korytarz, gdzie następnie przejął mnie jeden z funkcjonariuszy.
- Zaprowadźcie go na stołówkę, jest pora obiadowa. Pewnie brakuje mu normalnych posiłków. - stwierdził dyżurny, Caleb.
- Idziemy. - nakazał.
Traktują mnie tu jakbym był co najmniej mordercą i planował wysadzić ten cały ośrodek w powietrze.
Już od głównego korytarza poczułem swąd palonego mięsa. Nienawidzę tutejszego żarcia. Jest gorsze niż w szpitalu.
Wszedłem do jadalni, gdzie znajdowali się pozostali pacjenci. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu wolnego stolika, gdzie mógłbym usiąść sam i w spokoju zjeść to coś, co nazywane jest jedzeniem. Bez żadnego rezultatu.
Chcąc czy nie chcąc, zająłem miejsce obok Aiden'a. Koleś sam w sobie wydawał się być spokojny, jednak każdy trzymał się od niego na dystans. Ta, jakby tylko on był tu psychopatą.
Wziąłem do dłoni plastikowe sztućce i zacząłem konsumować posiłek. Aiden pożerał mnie wzrokiem, co nie do końca mi się podobało.
- Masz jakiś problem? - odwróciłem się w jego stronę mając nadzieję, że poznam powód jego ciągłego wpatrywania się we mnie.
Oczy miał puste, przesiąknięte nicością, można było się zatracić. Źrenice powiększone. Przypominał obraz typowego narkomana, jednak... tu? Tutaj, co najwyżej podali mu masę środków uspokajających i wszystko się skumulowało. Wiem coś o tym.
Odpuściłem, wiedziałem, że i tak niczego się nie dowiem, gdy jest w takim stanie.
Po chwili do stolika dosiadł się Zack. Z całego ośrodka, to właśnie z nim mam najlepszy kontakt. Kiedy tu trafiłem, Zack pomógł mi się oswoić z tym miejscem.
- Wypuścili Cię. Żałuj, że wczoraj Cię tu nie było. - przetarł twarz dłońmi.
Mówił to z taką ekscytacją, jakby co najmniej Beyonce nas odwiedziła.
- Todd popełnił samobójstwo i przywieźli kogoś nowego. - machnął ręką chyląc się.
Nie zrobiło to na mnie szczególnego wrażenia. Samobójstwa są tu na porządku dziennym. Czasami aż dziwne są metody. Jednak zaintrygowała mnie wiadomość, że jest jakaś nowa osoba w ośrodku.
- Widziałeś kogo przywieźli? - zapytałem odkładając sztućce na talerz. Nie mogłem wcisnąć w siebie ani jednego brokuła więcej. Jedzenie brokuł, od trzech lat, co czwartek, może po jakimś czasie stać się nudne i nie do zniesienia.
- Zostawcie! Nie chcę tu być! Lepiej mnie zabijcie! - słychać było wrzaski dochodzące zza drzwi, które po niespełna kilkunastu sekundach się otworzyły.
- Masz odpowiedź. - szepnął Zack wpatrując się w zaistniałą sytuację.
Młoda dziewczyna z ciemnymi, falowanymi włosami, opadającymi na twarz. Śnieżno biała twarz wyglądała uroczo z różowawymi policzkami i ustami.
Szarpała się. Potrzeba było trzech funkcjonariuszy, aby ją utrzymać.
Poczułem niespodziewaną chęć odkrycia, co jest powodem jej pobytu. To było silniejsze ode mnie.
Według mnie nie pasowała do reszty. Wyróżniała się. Była inna, a ja chciałem za wszelką cenę dowiedzieć się, co jest tego powodem...
WITAM NA NOWYM OPOWIADANIU, INNYM OD WSZYSTKICH!
DOBROCZYŃCA "BENEFACTOR"
ZACHĘCAM DO CZYTANIA
Wow! Fajnie się zaczyna. Jeszcze nie czytałam takiego ff :) Życzę weny I zapraszam do mnie http://gifize.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDobrze sie zapowiada :-) czekam na rozwiniecie :) powodzenia:*
OdpowiedzUsuńBlog został dodany do spisu i możesz informować o spisie pod każdym rozdziale :)
OdpowiedzUsuńhttp://lilycollinsspisff.blogspot.com/
Pozdrawiam
O ja! Super prolog, zaintrygowało mnie to opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada ,weeeny ♥♥♥
OdpowiedzUsuń-klaudey97
Zapowiada się ciekawie
OdpowiedzUsuń